Gremliny małe groźne Stworki. Jak z nimi Walczyć?
Dlaczego gremliny?
Pierwszy raz tę nazwę usłyszałam na jednym ze szkoleń, w których uczestniczyłam i była to nazwa rzeczywiście trafiona dla mnie w dziesiątkę.
Gremliny to takie małe stworki, które inaczej możemy nazwać: wymówkami bądź przeszkodami, których wciąż poszukujemy, żeby czasem nie podjąć się czegoś.
Te nasze gremliny mogą wiązać się ze strachem, który odczuwamy i dlatego wciąż uciekamy i szukamy argumentów do usprawiedliwienia siebie przed innymi osobami.
Gremliny również mogą się wiązać z wygodą, nie chcemy się czegoś podejmować, bo jest nam dobrze tam gdzie jesteśmy, ale dlatego, że np. osoby bliskie mają wobec nas jakieś oczekiwania, również szukamy wymówek, by usprawiedliwić nasze postępowanie.
Z jednej strony odczuwamy:
- chęć zmiany naszej obecnej sytuacji, żeby się rozwijać, poszerzać zainteresowania,
- chcemy zdobywać wiedzę, doświadczenie bądź chcemy zabezpieczyć się finansowo,
A z drugiej strony mimo chęci zmiany, nie podejmujemy się tego wyzwania, bo stwierdzamy, że nie mamy wystarczających kompetencji, brakuje nam doświadczenia, wiedzy i zwyczajnie obawiamy się, że może nam się coś nie udać.
Gdzie znajdują się nasze gremliny?
Takie gremliny możemy spotkać w różnych aspektach naszego życia na przykład, kiedy chcemy zmienić pracę, bo zwyczajnie praca, która nas satysfakcjonowała w okresie studiów przestała już nas cieszyć i zadowalać, kiedy założyliśmy rodzinę.
Zwyczajnie nasze życie zaczęło „więcej kosztować” :), ale mimo tego, że koszty wzrosły pozostajemy w starej pracy. Wprawdzie nie ma już możliwości awansu na wyższe stanowisko, nie możemy liczyć na podwyżkę (chyba że inflacyjną), ale pozostajemy tam, bo umowa jest na czas nieokreślony, a w nowej pracy nie wiadomo czy zostaniemy po okresie próbnym.
Znamy już koleżanki i kolegów, doskonale potrafimy rozpoznać ich humory. Wiemy, kiedy trzeba włożyć więcej wysiłku w jakiś projekt, a kiedy można troszkę sobie odpuścić. Poza tym kierownik nas zna i lubi na tyle, że nie potrzebuje od nas zwolnienia lekarskiego za dwa dni nieobecności, bo gorzej się czujemy i mamy potrzebę pozostania w domu, tylko zwyczajnie z uśmiechem mówi, że nadrobisz jak będzie taka potrzeba.
Dlatego nie zmieniamy w końcu tej pracy, pomimo że jesteśmy świadomi tego, iż gdzie indziej mamy większe możliwości.
Sama też znajdowałam się w takiej sytuacji, że czułam chęć i potrzebę zmiany pracy ze względów finansowych i braku już rozwoju na obecnej pozycji czułam się wewnętrznie przytłoczona tym, czułam potrzebę zmiany.
Nie wyobrażałam sobie pozostania w tej pracy kolejnych pięciu czy dziesięciu lat. Mimo wszystko było mi ciężko odejść ze znanego mi już środowiska. Koleżanki i koledzy, z którymi pracowałam, stali się dla mnie taką drugą “rodziną” a przez to dwa albo nawet trzy razy próbowałam złożyć rezygnację z tej pracy.
W końcu fakt odeszłam, ale nie obyło się bez smutku, tęsknoty i myślenia, czy to napewno była właściwa decyzja. Teraz wiem, że była. Zdecydowanie zmiana na lepsze.
Zmiana na lepsze!
Po czasie okazało się, że część członków z mojej byłej „rodziny” postąpiła podobnie. Również zmienili pracę. Do dziś utrzymuję z nimi kontakt.
Oni również przyznali, że nie była to dla nich łatwa decyzja do podjęcia, bo jednak przyzwyczajamy się do pewnych rzeczy, ludzi i często też musimy swój dzień inaczej zorganizować, dostosować do nowej pracy, ale jednak we wszystkich przypadkach zmiana ta była na lepsze.
Wygoda?
Nasz gremlinek może też dotyczyć z jednej strony strachu a z drugiej wygody. Po zbyt długiej przerwie w pracy spowodowanej wychowywaniem dzieci.
Na początku nie chcemy wracać albo szukać pracy, bo nasze dzieciątko jest takie malutkie bezbronne i chcemy przy nim być jak najdłużej.
Bo nikt się nim lepiej nie zajmie jak przecież mama i tata (wiem coś o tym, bo w głowie mam podobnie :), ale fakt rodziców nikt nie zastąpi).
Później nasze dziecko idzie do żłobka czy przedszkola, ale znów rezygnujemy z pracy, bo jak wiadomo, dzieci zaczynają więcej chorować i może nam nie wystarczyć dni na opiekę, jeśli podejmiemy się pracy. Dlatego dla bezpieczeństwa lepiej pozostać w domu.
Kolejny etap pierwsza klasa i jak tu zaczynać albo kontynuować karierę, kiedy nasza pociecha właśnie teraz potrzebuje nas najbardziej. Zaczął się jego życiowy start w wyścigu „małych geniuszy”.
Zresztą wciąż chłonie wiedzę jak gąbka, więc trzeba w niego jak najwięcej inwestować nawet kosztem naszej kariery.
Chęć i determinacja
Jestem z wykształcenia pedagogiem, coachem i też jestem matką, więc sama na tym punkcie mam troszkę „świra” , że w taki czy inny sposób trzeba postępować z dzieckiem, żeby jak najlepiej się rozwijało i zadbać o jego przyszłość.
Jednak wiem też, że jeśli naprawdę chce się, tak faktycznie podjąć pracy to można to robić na wiele sposób. Wcale nie trzeba od razu szukać czegoś na pełny etat, ale na pół bądź dorywczo.
Czasy mamy takie, że dają nam możliwość pracy zdalnej. Bądź sami może mamy jakieś kompetencje, które moglibyśmy wykorzystać do otworzenie własnego biznesu i samemu zarządzać czasem naszej pracy. Dziś pracujemy na 100% a jutro w ogóle, bo chcemy ten czas poświęcić dziecku, rodzinie, sobie.
Z własnego doświadczenia wiem, że najtrudniej jest coś zacząć i wprowadzić w życie, ale później każdy kolejny dzień staje się znów rutyną. Tylko ta nowa rutyna daje dużo więcej satysfakcji pomimo większego zmęczenia 🙂
Gremliny małe groźne stworki. Jak z Nimi walczyć?
Zdecydowanie musimy pracować nad swoimi gremlinami, bo życie jest tylko jedno. Czas przemija i jeśli mamy tylko dobre chęci, ale nic z tym nie robimy to po 5 czy 10 latach możemy mieć do siebie żal, że nie wykorzystaliśmy w pełni swoich możliwości, że nawet nie spróbowaliśmy.
I mimo tego, że znów będziemy to usprawiedliwiać, że nie mieliśmy odpowiednich warunków, bo mąż się w tym czasie realizował, bo nie znam języka, bo nie miałam wystarczającej wiedzy, bo ciocia była chora itd. to i tak największy żal będziemy mieć do siebie. Przełamujmy i walczmy ze swoimi gremlinami, tego nam wszystkim życzę. Bo żyje się raz 🙂
Polecam świetny zabawny filmik na youtube Jacka Walkiewicza, który do mnie osobiście trafił i dał mi do myślenia. Natknęłam się na niego przypadkiem, a może wyświetlił się nie przez przypadek tylko zwyczajnie musiałam go obejrzeć, żeby coś sobie uświadomić. Pełna nazwa filmiku to: Jacek Walkiewicz Pełna Moc możliwości.
Jak również polecam jego książkę! Jacek Walkiewicz Pełna Moc Życia
W przełamaniu moich niektórych gremlinów, pomogło mi również szkolenie, które zapamiętam do końca życia. PODRÓŻ BOHATERA Mariusza Szuby uczestniczyłam w nim dwa razy. To było niesamowite uczucie, z jaką energią, entuzjazmem i chęcią zmian wróciłam do domu. Czułam tę energię przez długi czas! Dlatego szczerze polecam.
Artykuły, które mogą cię zainteresować: