Site icon OdRudej

Mąż wyjeżdża w delegacje. Nie boisz się zdrady?

Mąż wyjeżdża w delegacje

Mąż wyjeżdża w delegacje

Mąż wyjeżdża w delegacje. Nie boisz się zdrady?

Tekst Aneta Boritzka

06/07/2022

Mąż wyjeżdża w delegacje. Nie boisz się zdrady?

Tak to prawda, mąż systematycznie wyjeżdża przynajmniej raz w miesiącu w delegacje. Ale czego mam się bać?

Często słyszę pytania: 

  • Nie boisz się zdrady?
  • Nie jesteś zazdrosna?
  • Jak sobie z tym radzisz?

A później taka krótka zwrotka podsumowująca: Ja bym tak nie potrafiła. Wówczas sama w odpowiedzi zadaję pytanie: ale jakbyś nie potrafiła? 

Czy to jest jakieś nienormalne, że mąż wyjeżdża w delegacje? Przecież w obecnych czasach ludzie często wyjeżdżają na: delegacje, szkolenia, imprezy integracyjne.

Co jest w tym złego? Dlaczego mam zakładać, że jak mąż gdzieś wyjeżdża to on już “planuje” zdradę. Wcale nie koncentruje się na: pracy, rozwoju, budowaniu relacji biznesowych – tylko właśnie myśli sobie: jaki numer “odwinąć” żonie?

Myślę, że nie działa to w ten sposób. Ja jak gdzieś wyjeżdżam nie myślę w ten sposób, że jest to okazja do zdrady męża.

Jestem podekscytowana tym: czego się nowego nauczę, co zobaczę. Uwielbiam wymieniać się doświadczeniami i poznawać sposób myślenia innych ludzi – ale zdrada? Jakoś nigdy nie pojawiła się w mojej głowie.

To dlaczego mam zakładać, że jak mąż wyjeżdża w delegacje – na pewno mnie zdradzi

Nie wiem, może jestem za bardzo spokojna. Być może jestem naiwna i mam zbyt duże zaufanie. A może po prostu nie widzę powodu, dlaczego miałby mnie zdradzić?

Oczywiście to nie jest tak, że uważam, że jestem idealna i nie ma nikogo lepszego ode mnie. Absolutnie nie! Zawsze znajdzie się ktoś lepszy. Po prostu nie chce myśleć w ten sposób. Po co mam się zamartwiać na zapas? Wolę skoncentrować się na pozytywach całej sytuacji. 

Mąż wyjeżdża w delegacje

Jakie widzę pozytywy w jego wyjazdach? 

Tęsknota. Mamy trochę czasu na to, by się za sobą stęsknić. Jak dla mnie to całkiem fajne uczucie i nawet pożądane. Pod warunkiem, że nie wyjeżdża na zbyt długo. Przynajmniej jeszcze mu się nie zdarzyło. 

Fascynujące rozmowy. Codziennie rozmawiamy ze sobą. A te rozmowy jednak różnią się od tych takich codziennych, bo wiadomo inaczej wygląda dzień poza domem. Uwielbiam z nim rozmawiać przez telefon – zaraża mnie wówczas swym entuzjazmem. Inspiruje różnymi tematami. A tematy o szarych codziennych obowiązkach “schodzą” na dalszy plan (chyba, że jest coś pilnego: “zapłaciłeś rachunek?To ważne!”😉).

Czas dla siebie. Zdecydowanie, gdy mąż wyjeżdża mam więcej czasu dla siebie. Nie muszę martwić się o posiłki, bo wróci głodny z pracy i zapyta: co na obiad? Po prostu albo zrobię ten obiad, albo nie. A przede wszystkim – obiad nie musi być z mięsem! Wspaniale! Mogę zjeść z synem pierogi, których on tak bardzo nienawidzi. 

Nie mam tyle prania – a przynajmniej do czasu jego przyjazdu – bo później to jakaś kumulacja wiadomo 😂 Choć pranie sam  potrafi ogarnąć (ma nóżki, ręce – ogólnie jest zdrowy).

Wspaniałe jest również to, że jak wysprzątam mieszkanie, to później faktycznie przez długi czas jest wysprzątane; a nic mnie tak nie denerwuje jak rzeczy, które nie są odłożone na swoje miejsce. Pewnie to jakaś choroba, że mam z tym problem. Zapewne jakaś nerwica. Próbowałam z tym walczyć, ale bezskutecznie. Wprawdzie wypracowałam pewien kompromis, że jego strefa pracy zupełnie mnie nie interesuje, ale poza nią – musi być porządek. Wiem, że stara się jak może i na ile potrafi, no ale cóż – to chyba jego styl, który jemu absolutnie nie przeszkadza. Za to mi bardzo. Dlatego jego wyjazd zaliczam do pozytywów, bo choć przez krótki czas, ale mam tak w domu jak chcę 😊

Wspominałam o czasie dla siebie, a rozpisałam się o porządkach. Co chciałam przekazać tym, że kiedy ma się mniej do zrobienia w domu, mogę ten czas wykorzystać bardziej efektywnie dla siebie. Uwielbiam czytać książki (w ciszy). 

Praca bez przerywnika. Oboje z mężem mamy pracę zdalną. Ja mam swój kącik do pracy w domu, on często wychodzi do biura poza domem. Czasem jednak zdarza się, że woli popracować z domu. Tego właśnie nie lubię. Przeważnie nigdy nam się nie zdarzyło, żebyśmy mieli przerwę w tym samym czasie. I czasami jest tak, że bardzo skoncentruje się na swoim zadaniu, a on do mnie przychodzi z pytaniem: “napijemy się kawy?”, “no daj spokój zrób sobie krótką przerwę”. I nawet jeśli mu odmówię i wrócę z powrotem do swojej pracy, to już mam “z tyłu głowy”, że może być później nadąsany.

Niby 15 minut to nie dużo, ale wiecie jak to jest być “wybitym z pracy”, a później wrócić do zadania na nowo.

Zwłaszcza kiedy piszę artykuł (i wprawdzie mam wcześniej zanotowane najważniejsze punkty), mam cudowną myśl, zdanie pełne soczystego mięcha, a tu…napijemy się kawy? I wszystko w łeb. O czym ja wtedy myślałam? Co ja chciałam napisać? Także…jak go nie ma to nie mam tych przerywników. 

Mąż wyjeżdża w delegacje – ja naprawdę mam co robić

Mam naprawdę o wiele ciekawsze zajęcia niż zastanawianie się nad tym, czy on mnie zdradza. Po co mam na to tracić czas? Po co zamartwiać się czymś na zapas.

Staram się być dobrym partnerem w związku. Daję partnerowi wsparcie, którego potrzebuje. Słucham go uważnie. Jestem kiedy mnie potrzebuje. Staramy się w aktywny i efektywny (albo leniwy – w zależności od potrzeby) sposób spędzać czas wspólny. Potrafię zadbać o siebie i o nasze dziecko. A w tym wszystkim jestem całkowicie sobą i nie udaje kogoś innego. Nie focham się bez powodu. Dlaczego miałabym zamartwiać się o zdradę? Myślę, że nic mi nie brakuje i myślę, że mąż jest przy mnie szczęśliwy, nie zauważyłam innych komunikatów.

Dlatego kiedy mąż wyjeżdża w delegacje – nie, nie boję się zdrady. Jestem zazdrosna – źle, by było gdybym nie była. Jestem zazdrosna, ale spokojna. Myślę, że to zdrowe i wygodne podejście!😉

 

Related Articles

Related

Exit mobile version