Ojcowie na Bocznym Torze
Dlaczego partnerki odpychają swoich partnerów, gdy tylko pojawi się dziecko? Czy one są tego świadome? Dlaczego tak wiele zmienia się w naszym związku po narodzinach dziecka? Jak się od siebie nie oddalić? Co robić, żeby nie doprowadzić do kryzysu?
„Szukajcie bliskości nawet za cenę zranień. Jesteśmy sobie potrzebni do szczęścia.” – Ks. Jan Kaczkowski
Jeszcze we Dwoje
Nie możemy doczekać się narodzin naszego maleństwa. Czujemy strach, bo jest to odpowiedzialność za małego człowieczka. Jednocześnie czujemy podekscytowanie. Wkrótce wejdziemy w nowe role: mamy, taty, rodziców. Jesteśmy świadomi tego, że nasze życie zmieni się, kiedy maleństwo pojawi się na świecie. Wiele rzeczy pójdzie na długo w zapomnienie. Pojawienie się pierwszego dziecka, to prawdziwa rewolucja. Trzeba całkowicie przeorganizować wspólne życie. Byliśmy małżeństwem, będziemy Rodziną. Fascynujące jak i jednocześnie przerażające uczucie.
Zadajemy sobie pytania: Czy będziemy dobrymi rodzicami? Czy sprawdzimy się w tej roli? Czy to nas zbliży, a może oddali?
Nie raz słyszeliśmy, że jak przychodzi na świat dziecko, może pojawić się kryzys. Nawet w najbardziej zgodnym i silnym małżeństwie. Zostaje zakłócona nasza codzienność, do której zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Pewna rutyna, która była dla nas bezpieczna.
Kobiecie jest o wiele łatwiej, przygotować się do roli matki, gdyż już budowała relacje z dzieckiem, nosząc go w sobie przez tak długi okres. Rozmawiając do niego codziennie, czując go. Przez cały ten czas dbała o siebie, odżywiała się zdrowo, zrezygnowała z alkoholu czy innych używek dla zdrowia dziecka. Natomiast mężczyzna wszedł w tą rolę z dnia na dzień. Pomimo tego, że starał się wcześniej przygotować.
Już we Troje
Kobieta w pierwszych dniach po narodzinach, czuje duże zmęczenie: fizyczne i psychiczne po okresie ciąży, porodzie i połogu. Zanim hormony uspokoją się w organizmie, trochę czasu upłynie. Jest to też trudny okres dla mężczyzny. Mężczyźni choć rzadko o tym wspominają stresują się tym: czy będą w stanie utrzymać rodzinę, czy będą odpowiednim wsparciem dla partnerki – szczególnie w tych pierwszych miesiącach. Jednocześnie mężczyzna, choć o tym nie wspomina, obawia się, że zejdzie całkowicie na drugi plan.
Wcześniej był on jedynym mężczyzną dla swojej partnerki. Miał ją na wyłączność. Teraz partnerka jest zaabsorbowana opieką nad niemowlęciem. Jest to zrozumiałe, że spędza z dzieckiem dużo czasu, zaspokajając wszystkie niezbędne potrzeby. Próbuje budować z dzieckiem jak najsilniejszą więź. Chce zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa.
Każdego dnia coraz bardziej zmęczona. Nieprzespane noce dają o sobie znać. Każdą wolną chwilę chce najlepiej spędzić w ciszy, samotności, wypoczywając, nadrabiając sen.
Zaspokajanie potrzeb dziecka i regeneracja, potrzeby dziecka i doładowanie energii. Gdzie tymczasem podział się nasz partner? Któremu zaczyna sprawdzać się czarnowidztwo, że zejdzie na boczny tor?
Co z tego, że wiedziałam? Jak sama się pogubiłam
Mąż wielokrotnie przed narodzinami mówił mi, że jak przyjdzie na świat nasz synek, to będzie moim oczkiem w głowie. Będzie tylko on i on na pierwszym planie. Zawsze odbierałam jego słowa w sposób żartobliwy. Nie pomyślałabym, że mógłby poczuć jakieś zagrożenie, że znajdzie się u mnie na drugim planie.
Nie pomyślałabym, a jednak tak się chwilowo stało. Zatraciłam się i całkowicie koncentrowałam na potrzebach dziecka. Czytanie bajeczek, wspólne słuchanie muzyki, masaże, czytanie książek o rozwoju dziecka. No i oczywiście obowiązki domowe.
Po takim dniu i nieprzespanej nocy. Nie miałam ochoty już na planowanie wspólnego wieczoru. Wolałam odpocząć w ciszy z samą sobą. Cisza i wypoczynek. Niczego bardziej nie chciałam. Nie pomyślałbym, że mąż mógłby mieć do mnie jakieś pretensje. Albo czułby się z tym źle. Sam był często zajęty pracą, do późnych godzin nocnych, jeszcze przed narodzinami dziecka.
Na bocznym torze
Nie chciałam, nie pomyślałabym, a jednak troszkę tak się poczuł, na bocznym torze. Na samym początku kiedy o tym wspomniał, nie dopuszczałam tej myśli do siebie. Niedopuszczałam takiej myśli, żebym postępowała niewłaściwie.
Miałam do niego żal. Jak może mi coś takiego w ogóle powiedzieć. Próbowałałam wywiązywać się ze swoich obowiązków jak najlepiej potrafię. Powinien spodziewać się tego, że szczególnie pierwsze miesiące będą wyglądały w ten sposób. Chciałam mieć też czas po prostu dla siebie, żeby złapać oddech.
Zaczęłam bliżej przyglądać się swojemu zachowaniu i faktycznie musiałam przyznać mu rację. Zmieniałam się po narodzinach synka. Coraz częściej łapałam się na tym, że odpowiadałam mu: dzisiaj nie mam ochoty tego robić, dzisiaj chciałabym wcześniej położyć się, jestem zmęczona proszę zrozum mnie. Wspólne wieczory odeszły w zapomnienie.
Musiałam to zdecydowanie zmienić. Cieszę się, że mąż otwarcie powiedział mi o swoich uczuciach i potrzebach. Nigdy nie chciałam, żeby kiedykolwiek poczuł się w ten sposób. Cieszę się, że nie trzymał tych negatywnych uczuć długo w sobie. Mogłoby się to wówczas nieprzyjemnie dla nas skończyć. Cieszę się, że sama później potrafiłam to zauważyć. Miałam szansę zmienić swoje postępowanie.
Równie dobrze mogłabym temu zaprzeczyć i odpowiedzieć: przesadzasz, wydaje Ci się, wcale tak nie jest. A on dalej czułby się odrzucony. Kto wie, jak długo wytrzymałby w takiej relacji? Ile miałby cierpliwości?
Szczerość z samym sobą
Nie jest łatwo przyznać się przed samym sobą, że postępujemy niewłaściwie. W większości przypadków usprawiedliwiamy swoje zachowanie. Zawsze znajdziemy jakieś argumenty, które obronią nasze postępowanie. Warto jednak być ze sobą szczerym. Przyjrzeć się bliżej naszemu zachowaniu, jeżeli osoba bliska zwraca nam, na nie uwagę. Nie koniecznie chce nas przecież atakować, krytykować. Chce się do nas zbliżyć z powrotem. Tylko nie koniecznie wie, jaki sposób byłby najlepszy. Jeżeli na nic nie zwracamy uwagi, bo cały świat to nasze maleństwo.
Nikt nie postępuje idealnie, każdy z nas popełnia błędy. Często chcemy jak najlepiej i wydaje nam się, że tak właśnie postępujemy, a jednak potrafimy coś pominąć. Coś nieświadomie zaczynamy niszczyć, naszą relację.
Ojciec na bocznym torze
Kobieta przeważnie, już od początku jest doceniana, za codzienną opiekę nad dzieckiem. Rodzina przyjaciele starają się ją wesprzeć dobrym słowem, radą. W końcu pierwszy raz została mamą.
Od mężczyzny natomiast z automatu oczekuje się, że będzie odpowiednim wsparciem dla młodej matki. Chociaż on sam, też pierwszy raz wszedł w nową rolę taty. Tak samo jak kobieta nie jest wystarczająco przygotowany. To też jest dla niego nowość, również jemu brakuje doświadczenia. On nie otrzymuje wsparcia czy porad, od niego się tego wymaga.
Mężczyzna przez to, może czuć się niedoceniony. Pomimo tego, że może nie zajmuje się dzieckiem na codzień. Nie spędza z nim, tak wiele czasu co matka. Natomiast dba o inne ważne rzeczy dla całej rodziny. Chce zapewnić swojej rodzinie jak najlepszy byt. Chce swoją rodzinę zabezpieczyć finansowo. Jest to dla niego równie stresujące zadanie.
Obecnie mamy takie czasy, że rzadko kiedy tylko jedna osoba utrzymuje całą rodzinę. Natomiast są mężczyźni, którzy mają takie ambicje, żeby matka nie musiała wracać do pracy, jeżeli postanowiłaby zająć się wychowaniem dziecka. Mężczyzna ma świadomość jakie jest to korzystne dla dziecka. żeby przez pierwszy okres pozostać z nim w domu. Dlatego wciąż stawia sobie poprzeczki, żeby to zrealizować.
Czy on postępując w ten sposób, jest przez najbliższych doceniony? Czy żona docenia jego trud i wysiłek?
Mężczyzna również potrzebuje dobrego słowa. Potrzebuje wsparcia, potwierdzenia, że postępuje właściwie. Nie tylko on powinien w tym czasie troszczyć się o kobietę i dziecko. On tak samo potrzebuje w tym czasie troski, docenienia za swój wkład, który często jest mało zauważany.
Wspólny czas
Warto zadbać w rodzinie o różne formy spędzania czasu. Czas wspólny z dzieckiem. Czas taty z dzieckiem, żeby mama mogła się zregenerować (to jest bardzo wartościowy czas o tym więcej w artykule: Gdzie jesteś tato?), czas matki z dzieckiem i nasz wspólny czas tylko we dwoje. Jeśli nie ma między nimi dysproporcji – działa to na korzyść dziecka, jak również pary. Wszystko da się zorganizować. Sama się o tym przekonałam. Potrzeba do tego chęci i mobilizacji obojga rodziców.
Kochaj i walcz
Pomimo, że na świecie pojawiło się dziecko. Starajmy się dbać o naszą bliskość. Okazujmy sobie w tym czasie, czułość i zrozumienie. Pomimo, że dziecko wywraca nam świat do góry nogami i nic nie będzie wyglądało, tak jak dotychczas. Przynajmniej przez najbliższe kilka lat. Nie musi to wcale oznaczać końca romantycznych wieczorów. Nie oszczędzajmy sobie czułych słów, miłych gestów względem partnera. Dziecko również na tym zyska. Kiedy będzie dostawał miłość od kochających się, szczęśliwych Rodziców. Początki nie są łatwe. W końcu pierwsi raz staliśmy się rodzicami, czujemy niepokój, ogromną odpowiedzialność, za życie małego człowieczka. Pamiętajmy o tym, że to właśnie wzajemne wsparcie, dobre słowo, wspólny czas, rozmowa, dzielenie się swoimi przemyśleniami, zbliży nas do siebie jeszcze bardziej. To jest właśnie czas kiedy najbardziej potrzebujemy siebie nawzajem w tym niełatwym czasie.
„W rodzicielstwie najtrudniejsze jest pierwsze 40 lat.” – Autor nieznany
Jest taki moment, kiedy pojawia się dziecko, że kobieta jest całkowicie na nim zogniskowana, ale jeśli partner wspiera ją w obowiązkach rodzicielskich, to jest okazja do wytworzenia się jeszcze intensywniejszej więzi w małżeństwie.
Wszystko zależy od nas samych, jak bardzo zależy nam na związku, jak postrzegamy jego kształt w długofalowej odsłonie, jeśli mamy konkretne założenia, idą za tym konkretne czyny.
Z pewnością pomoc partnera w codziennych obowiązkach zwiększa szansę na wygospodarowanie czasu we dwoje